Podróż Przystanek fiordy...
to miał być wyjazd na daleką północ, na Nordkap i Lofoty. Różne przeciwości losu sprawiły, że ostro skróciłyśmy trasę i objechałyśmy południowo-zachodnią Norwegię czyli fiordy. Przejechałyśmy ok. 3000 km. na trasie Ystad-Bergen-Voss-Sogndal-Geiranger-Alesund-Lillehammer-Oslo-Ystad. Wyjazd potraktowałyśmy trochę jako rekonesans przed wyprawą na daleką północ.
Trzy kobitki, jedno autko, dwa tygodnie, jedzonko z domu, noclegii w domkach lub pod namiotem.
Zdjęcia skanowane z negatywu, więc jakość taka sobie.
kopalnia srebra w Saggrenda 2000-06-24
Wysiadłszy z promu w Ystad przejechałyśmy drogą do Moss. Tutaj jest przeprawa promowa do Norten i jest to dobry skrót na ominięcie przejazdu przez Oslo i szybsze dotarcie nad fiordy zachodnie. Spałyśmy w okolicy Kongsbergu, na jakimś przydrożnym kempingu i jak się później okazało był to najdroższy nocleg na naszej wyprawie.
Pierwszym etapem podróży była mała wioska Saggrenda, gdzie zwiedzaliśmy kopalnię srebra - Srlvgruvene. W okolicy znajduje się ponad 300 szybów wydobywczych: największy z nich sięga na głębokość 1070 m. Najwięcej kruszcu wydobywano na przełomie XVII i XVIIIw co przyczniło się do bardzo dużego rozwoju regionu.
Zwiedzanie obejmuje przejażdżkę kolejką aż do szybów w kopalni.Wewnątrz turyści zapoznają się z metodami wydobywania kruszcu, starymi narzędziami, sprzętem i oryginalną windą przewożącą górników w głąb kopalni. W okolicy znajduje się osiedle drewnianych domków górniczych w kolorze orchy, w których urządzono wystawę obrazującą historię kopalni.
Warto też podjechać do położonego nieopodal miasta Kongsberg, które powstało dzięki pobliskim złożom srebra i w XVII w. dzięki gorączce srebra, przeżywało okres największego rozkwitu. Kopalnie zamknięto w 1805r. O świetności miasta świadczy jeden z największych i najpiekniejszych kościołów barokowych w Norwegii. Kościółek robi rzeczywiście imponujące wrażenie na zwiedzających.
płaskowyż Hardangervidda 2000-06-24
Dalej droga wiodła nas przez płaskowyż Hardangervidda, nawet nie przypuszczałyśmy co nas czeka. Początkowo droga wiła sie dolinką wznosząc się pomału. Dojechałyśmy do Geilo, centrum sportów zimowych, które posiada wiele tras narciarskich. Wspinając się coraz wyżej i wyżej - robiło się coraz chłodniej i tajemniczo, słońce schowało się głęboko za chmurami, zaczął padać deszcz ze śniegiem. Krajobraz płaskowzgórza urozmaicały małe pozamarzane jeziorka połączone rzekami. Byłyśmy powyżej strefy roślinnej drzew, obszary skaliste pokrywały jedynie porosty, drzewka wyglądały jak japońskie bon sai, miały po pól metra wysokości.
W pewnym momencie dojechałyśmy do malutkiego domku, porośniętego trawą, a w środku co? - oczywiście sklep z pamiątkami.
Przepiękny był również zjazd z płaskowyżu, w miarę jak obniżał się teren można było obserwować jak zmienia się roślinność przy drodze - jak stopniowo przybywa roślinek i drzewka stają się coraz wyższe, zmieniła się też pogoda i pokazało się słońce.
Ostatni odcinek drogi spod wodospadu Voringfossen do Brimmes pokonałyśmy jadąc wewnątrz góry fajnym tunelem w kształcie ślimaka, z którego wyjechałyśmy na drogę na poziomie morza. Już wtedy pierwsze przejazdy przez tunele i świadomość jakie pokonujemy skróty robiły na nas wielkie wrażenie.
Jeszcze przeprawa promowa Brimnes - Bruravik, dalej przejazd 14 kilometrowym tunelem do Granvik i wieczorem dojechałyśmy do Voss, gdzie nocowałyśmy na kempingu.
norwegia w zarysie... 2000-06-25
Voss to ładne miasteczko, jest przede wszystkim ośrodkiem sportów zimowych. Warty zwiedzenia jest XIII wieczny kościół Vangskyrkja, grubość ścian miejscami sięga 2 m, a całość wieńczy ośmiokątna iglica. Wnętrze zachwyca barwną dekoracją, o czym nie mogłyśmy się przekonać, gdyż kościółek był zamknięty.
Następnego dnia wykupiłyśmy bilety na słynną wycieczkę pt. "Norwegia w zarysie". Najpierw jechałyśmy pociągiem z Voss do Myrdal, gdzie zaczyna się trasa jednej z najsłynniejszych kolejek górskich w Europie - Flamsbana. Wąskotorowa kolejka zjeżdża w głąb doliny Flam i na odcinku 20 km pokonuje różnicę wysokości prawie 900 m. Tory biegną w dół zbocza systemem serpentyn i ręcznie przekopanych tuneli ( budowa trwała ok. 20 lat). W jednym z tuneli kolejka pokonuje aż 300 metrowy spad. Przy jednym z wodospadów pociąg zatrzymuje się na kilkanaście minut aby turyści mogli zrobić zdjęcia. Sam przejazd robi naprawdę wrażenie.
We Flam przesiadka na statek wycieczkowy do Gudvangen - tu mogłyśmy z jego pokładu podziwiać piękno i majestat fiordów, tym bardziej, że pogodę miałyśmy wspaniałą.
Gdy dopłynęłyśmy do Gudvangen, była kolejna przesiadka na autobus i powrót do Voss. Po drodze czekał nas jeszcze karkołomny podjazd pod górę z piękną panoramą na dolinę, z której przyjechaliśmy. Cała wycieczka była sprawnie zorganizowana, przewodniczki w strojach ludowych służyły zawsze pomocą, informowały na bieżąco co zwiedzamy i pomagały przy przesiadkach. Całość trwała ok. 6 godzin.
Podsumowując - wycieczka bardzo ładna, ale zdecydowanie przereklamowana. Dobra dla wycieczek autokarowych, które nie mają na nic ( czyli na zwiedzanie) czasu. Ja, gdybym teraz miała tam jechać, podjechałabym z Flam do Myrdal kolejką a następnie wybrałabym zejście na piechtę doliną z Myrdal do Flam. Trasa prawie na cały dzień ale widoki są tego warte.
wypad do Bergen 2000-06-26
Z Voss zrobiłyśmy też jednodniowy wypad do Bergen, wybrałyśmy dłuższą trasę aby zobaczyć wodospad Steindalsfoss a także podziwiać widoki Hardangerfjord. Widoki były tak piękne, że do Bergen dojechałyśmy późnym popołudniem.
Wodospad Steindalsfossen, może niezbyt wysoki ale jego atrakcją było to, że można przejść pod ścianą jego spadającej wody.
Bergen – miasto i gmina leżąca w regionie Hordaland, jest drugim co do wielkości miastem w kraju, liczy 250 000 mieszkańców. Nazywane jest bramą do fiordów i znajduje się na liście światowego dziedzictwa Unesco. Panuje tu specyficzny klimat - występuje tu największa na świecie amplituda opadów.
Liczne kościoły, m.in.: NMP w stylu romańskim, katedra św. Olafa, kościół Św. Krzyża, zbudowany w stylu renesansowym, oraz również renesansowy kościół Nyrkirken. Oprócz kościołów warto zwiedzić: ratusz, szpital trędowatych Św. Krzyża, brama miejska, zamek Bergenhus, wieża Rosenkrantz, pałac Damsgaard. Ponadto liczne drewniane domy mieszkalne, a wśród nich słynny zespół drewnianej zabudowyBryggen (dwupiętrowe domy o wąskich fasadach). Na szczególne wyróżnienie zasługują również liczne muzea (Hanzeatyckie, Historyczne, Morskie), Akwarium z jedną z największych kolekcji fauny morskiej w Europie, oraz Targ Rybny, gdzie można zawsze kupić świeże ryby z okolicznych połowów. Coroczne festiwale muzyki i folkloru norweskiego przyciągają sporą liczbę turystów.
w stronę Urnes 2000-06-27
Mimo iż w Bergen za dużo nie zwiedziłyśmy, następnego dnia już nie wróciłyśmy do miasta, lecz pojechałyśmy dalej. W planach miałyśmy przejazd do Gudvangen i prom do Kaupanger. Po wycieczce Norwegia w zarysie, nie miałyśmy już ochoty na kolejną kilkugodzinną wycieczkę promem przez fiord Sogne i podjechałyśmy do miejsca, gdzie jest krótsza przeprawa, czyli do Vangsness, potem promem do Hella i dojazd przez Sogndal do Solvorn. Dalej miałyśmy najkrótszą i najdroższą przeprawę promową do Urnes. Po prostu samochód należy zostawić na parkingu, mądry Polak po szkodzie.
Kościół klepkowy w Urnes (Urnes stavkirke) - najstarszy zachowany kościół klepkowy (słupowy) Norwegii. Znajduje się w miejscowości Ornes.Powstał około 1130 roku. Część jego konstrukcji stanowią belki, które są pozostałością po wcześniejszym XI-wiecznym kościele, którego istnienie potwierdziły badania archeologiczne przeprowadzone w latach 50. XX wieku. Dwa metalowe, emaliowane świeczniki na ołtarzu pochodzą z XII wieku. Całą świątynię zdobią inskrypcje runiczne oraz motywy biblijne i roślinne. Na uwagę zasługuje portal północny, którego snycerska dekoracja symbolizuje mierzenie się dobra ze złem, pokazane pod postacią walki węży z innymi zwierzętami. Te mistrzowsko wykonane zooformiczne ornamenty sprawiły, że dekorację tego typu zaczęto określać mianem stylu Urnes. Od czasu reformacji świątynia należy do Kościoła Norweskiego. W 1979 roku cały obiekt został zapisany na listę światowego dziedzictwa Unesco.
Pamiętając przepiękną drogę przez płaskowyż Hardangervidda, postanowiłyśmy wjechać chociaż kawałek na kolejny płaskowyż Jotunheimen. W miarę jak wjeżdżałyśmy coraz wyżej ubywało zieleni i pojawiła się zima. W niektórych miejscach, wzdłuż drogi, którą jechałyśmy, śnieg zalegał prawie dwu metrową warstwą. Niestety zamglona pogoda ukryła przed nami widoki na najwyższe szczyty Norwegii.
Nocowałyśmy w Luster na kempingu .
na językach ...... lodowca Jostedalsbreen 2000-06-28
Następnego dnia miałyśmy w planie wyprawę no lodowiec czyli szykowałyśmy się do postawienia naszej ludzkiej stopy na jednym z jego jęzorów - Nigardsbreen.
W Gaupne odbiłyśmy w wąską, krętą dróżkę, która zawiodła nas do punktu Nigardsbreen, z którego organizowane były wycieczki na lodowiec. W informacji turystycznej wykupiłyśmy bilety, mieści się tam też muzeum lodowca. Podjechałyśmy na parking, gdzie zbierali się inni uczestnicy wycieczki. Przewodnicy kazali nam założyć ciężkie i przemoczone (fuj) buty, dali nam czekany, raki, rękawiczki po czym podpłynęlismy stateczkiem bliżej lodowca. Tam zostaliśmy ubrani w specjalne szelki i powiązani linami, pouczeni jak iść jeden za drugim i w końcu wyruszylismy na lód.
Pomału, gęsiego tuptaliśmy coraz wyżej i wyżej, zostawiając daleko w dole jezioro i dolinę. Powietrze ochładzające się tuż przy powierzchni lodowca opadało w dół tworząc chłodny, gwiżdżący w uszach, wiatr. Gdy weszliśmy nieco wyżej okazało się, że lodowiec nie jest jednolitą bryłą lodu lecz składa się z mnóstwa lodowych kryształków, wielkości mniej więcej wiśni. Można było lekko zanurzyć w nich ręce i wziąć je w dłonie, niesamowite wrażenie. Jednocześnie wszędzie spływała topniejąca woda, która płynęła między tymi kryształkami malutkimi strumyczkami, ginąc w ich szczelinach. Jak patrzyłyśmy na to wszystko to dopiero tutaj zdałyśmy sobie sprawę, że lodowiec jest jak żywa istota ulegająca ciągłej transformacji. Potem jeszcze zejście, dużo trudniejsze niż wejście i koniec wycieczki. Lodowiec zrobił na nas duże wrażenie.
Dalsza droga wiodła nas do Fjaerland, gdzie musiałyśmy przejechać tunelem pod lodowcem ( niestety płatnym) i dalej piękną dolinką do Olden. Tam nocowałyśmy na kempingu nad malowniczym jeziorkiem. Nastepnego dnia dojechałyśmy do Briksdal, skąd można podejść pod następny jęzor lodowca Jostedalen. Tutaj bierze początek szlak, którym idziemy około dwóch kilometrów, ciągle pod górę aż w końcu docieramy do celu. Ale widoki są wspaniałe. Jak my byliśmy, można było wynająć dwukołowy wózek konny i podjechać na górę. Dziś już koników nie ma, tak jak nie ma większości tego czoła lodowca, bo się lód wytopił i cofnął.
Podjechałyśmy także pod trzeci jęzor lodowca - Kjendal. Bardzo ładna droga dojazdowa wzdłuż jeziorka, ale sam lodowiec to wielki brudasek i rozczarowanie, chociaż tutaj miałyśmy okazję zobaczyć takie fajne zwieńczenie czoła lodowca, spod którego wypływa woda ( nie wiem jak to się nazywa).
W sumie lodowiec Jostedalbreen widoczny jest z różnych punktów, pokrywa on płaskowyż o powierzchni 800 km. kw., do pobliskich dolin spływają 24 jęzory,których woda nadaje okolicznym jeziorom charakterystyczny turkusowy kolor.
Dojechałyśmy w ten sposób Hellesylt, gdzie wsiadłyśmy na ostatni prom do Geiranger, fiord o tej samej nazwie był bardzo ładny ale na fotki było już za ciemno. Nocowałyśmy na kempingu z widokiem na miasto.
przez Geirangerfjord i Drogę Trolli... 2000-06-30
Geirangerfjord - nazywany Królem Fiordów leży w południowo-zachodniej Norwegii, w 2005 roku wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Fiord ma długość 16 kilometrów i otoczony jest stromymi, skalistymi zboczami, po których spływają liczne wodospady. Na okolicznych wzgórzach rozsiane są dawne, opuszczone farmy. Między wioskami Geiranger i Hellesylt, leżącymi na przeciwległych krańcach wąskiej doliny fiordu, kursują promy.
Następnego dnia obowiązkowe zdjęcia na skale i punkcie widokowym a potem wycieczka na Dalsnibę, najwyższą górę w okolicy z pięknymi widokami.
Z Geirangerfjord wyjechałyśmy Drogą Orłów do Eidsdal, następnie promem do Linge no i potem zaczął się powolny podjazd w stronę Drogę Trolli. Jechałyśmy pomału, zatrzymując się co kawałek, bo widoki były wspaniałe. W informacji turystycznej wykupiłyśmy certyfikat i zaczęłyśmy zjazd jedną z najpiękniejszych tras górskich, przełamaną w 11 miejscach serią serpentyn. W połowie drogi postój przy grzmiącym wodospadzie Stiegfossen, którego spienione wody spadają, pod mostem, w dolinę z wysokości 180 m. Jak zobaczyłam jakie to miejsce jest piękne to postanowiłam iść dalej na piechotę. Jeżeli kiedykolwiek tam będziecie, to tylko na piechotę!, przejazd tej przepięknej trasy samochodem jest bez sensu.
Alesund 2000-07-02
Gdy jechałyśmy wzdłuż doliny do Andalsnes, stwierdziłyśmy, że mamy jeszcze trochę czasu i można by spokojnie podjechać do Alesund, aby zobaczyć też kawałek morza. Była to słuszna decyzja. Cała trasa wzdłuż wybrzeża też była niezwykła, przejeżdżałyśmy dziesiątkami tuneli - tu dopiero było widać sens i logikę budowania tuneli i jak skracają one drogę. Gdy porównywałam mapę z przejechaną trasą to miałam wrażenie jakbyśmy przenosiły się w czasie, tak ubywała droga.
Rozbiłyśmy namiot na jednym z kempingów przy wjeździe do miasta, odpoczęłyśmy troche i wybrałyśmy się na wieczorny spacer po mieście aby podziwiać min. zachód słońca z punktu widokowego. Był piękny.
Był to najdalszy punkt naszej wycieczki i następnego dnia zaczynamy powrót do domu. Wracamy wzdłuż doliny Romsdal, niestety bajeczne widoki na 800 metrowe pionowe ściany zasłaniała gęsta mgła, która miejscami ciągnęła się po dachu samochodu.
Po drodze zatrzymałyśmy się w Hunderfossen,gdzie znajduje się park rozrywki z różnymi atrakcjami dla dzieci. Nas zainteresowało muzeum Trolli. Sama wystawa kiczowata ale knajpka z kilkoma wielkimi trollami trzymającymi na swych plecach sufit robiła wrażenie. Leśny aromat, trzask ognia w kominkach i cały wystrój były niesamowite.
Oslo 2000-07-03
Jesteśmy w Oslo, stolicy Norwegii. Wykupiłyśmy całodniowy bilet na komunikację miejską i zwiedzałyśmy miasto. Niestety zwiedzanie zaczęłyśmy od wycieczki pod skocznię, na której wtedy odnosił sportowe sukcesy Adam Małysz. Zajęło nam to dużo czasu i na wędrówkę po samym Oslo zabrakło nam sił. Ale pokęciłyśmy sie po centrum i trochę zwiedziłyśmy.
Nocleg na kempingu z piekną panoramą na miasto.
droga na prom 2000-07-03
I to już koniec wycieczki, zjechałyśmy na południe do Ystad na prom do Świnoujścia i do domu.
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
pięknie tam jest, z wielką przyjemnością zapoznałam się z Twoją podróżą :))
-
i to jest jedna z ich zalet
-
i te fiordy oswojone, z ręki jadły
-
...życie w podroży z widokiem na fiordy? Może być ... :-) ...
-
samo życie
-
...no i trolle na miejscu nie napsociły!...
...a że wszędzie się trafiają, no cóż ... :-) ... -
Tak, zdjecia oglądałam jak z archiwum. Fajna podróż , fiacikiem 3 dziewczyny, super.
Odżyły wspomnienia. -
Iwona - dla mnie zebym dal plusa . to trzeba mi czyms zaimponowac. Moga to byc zdjecia...niestety tutaj tego nie ma. Moze to byc opis...tutaj jest dobrze, ale znowu nie nadzwyczajnie, albo musi to byc sama forma podrozy...no i tutaj faktycznie zaimponowalyscie mi. Wlasny srodek transportu pozwala uniknac podrozy od punktu do punktu ( niestety tak dziala transport publiczny) i dzieki temu faktycznie nie tylko zobaczyc jakis region, ale rowniez go doswiadczyc.
-
Iwonko, z przyjemnością odbyłam z Wami podróż autkiem na daleką północ :)
A złośliwe trolle pytają - dlaczego nie samolotem? Bo nie !!! ;) -
Piotrze, Alefur, Irenko, Przedpole, Sylwio, Turysto, Hooltayko, Michale, Renato i inni, dzięki za wizytę.
-
Piękny kraj,zaczynam żałować, że go tak słabo poznałem. Pozdrawiam
-
Rzeczywiście foty jak z epoki lodowcowej-)
Dokończę później oglądanie zdjęć,bo kolumber chodzi masakrycznie!
Podziwiam Was za te podróż fiacikiem.
Fajne wspomnienia.
Z lodowcem spotkałam się w Szwajcarii,jęzor takiego wygląda niesamowicie i niestety topnieje w zastraszającym tempie.
Bardzo fajna podróż!
Pozdrawiam Iwonka!!!!! -
wrócę jutro....
-
wygrzebane z epoki lodowcowej (ha,ha)